Układało się całkiem nieźle. Miałem pracę, mieszkałem ze swoją przyszłą żoną. Przewidywalna przyszłość zwalniała i miałem jej właśnie wskoczyć na plecy. Pozostawiłem sobie niewielką przestrzeń, gdzie głaskałem i pocieszałem swoją tęsknotę. Zamknąłem niebieskiego ptaszka w klatce, żar obsypałem popiołem. Włóczyłem się trochę wieczorami. Tyle mi wystarczało.
O trzeciej nad ranem Poznań traci na gęstości. Nie tak, jak w małych miastach, ale jest wystarczająco intymnie, żebyś mógł poczuć postapokaliptyczną melancholię. Możesz iść środkiem światła jak ospały niedźwiedź albo w cieniu przemykać się pod ścianami niczym wychudzony kot. Możesz też napotkać przedziwnych ludzi.
Facet mierzył nie więcej niż metr sześćdziesiąt. Krótka broda, długie włosy, na nosie szerokie szkła w plastikowych oprawkach. Niósł na plecach gitarę w twardym futerale. W ręku plastikowa torba z gratami.
– Wiesz może, gdzie jest najbliższy motel? – zapytał.
Wiedziałem, więc mu powiedziałem.
– Stało się to nagle – zaczął. – Dowiedziałem się, że będę jutro grał. Przyjechałem z Wrocławia. Czego się nie robi, żeby wydać własną płytę.
Chwilę szliśmy razem w tę samą stronę. Opowiedział mi jedną z tych wspaniałych historii o nadchodzącej sławie. Jeszcze miesiąc, dwa i własny krążek, za rok cała Polska o nim usłyszy, o biednym chłopaku, którego stary lał, a matka nie brała jego strony, więc uciekł. Od tamtej pory pomieszkuje na squatach i u świętego Alberta.
– Może byś mnie przenocował? – przeszedł do sedna. – Jedna noc na podłodze. Uratowałbyś mi dupę.
Mam poczciwą twarz, ale posiadam też oczy. Staram się nimi patrzeć skutecznie. Znałem, znam nadal, takich chłopaków jak on. Napięcie w oczach, urywane, gwałtowne ruchy, jakby siedziała w nim ledwo ujarzmiona siła, pragnąca rozerwać świat na strzępy. Na pierwszy rzut oka koleś z sercem na dłoni, który zasługuje, żeby wyciągnąć do niego rękę. Wpuszczasz go do mieszkania, a on okopuje się w kącie i zostaje tam na miesiące. Później dowiadujesz się, że uciekł z innego miasta przed zarzutami za molestowanie seksualne albo, że leje swoje kobiety lub przesiedział pięć lat za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Drenuje cię z kasy i energii, podkrada ci szczęście i kotlety z lodówki. Był czas, kiedy myślałem, że mam z takimi chłopakami wiele punktów zbieżnych, ale z czasem zaliczyłem ich do grona niechcianych narośli, do których sam nie należę. Mam dla nich wiele współczucia, ale taka znajomość zawsze kończy się czymś brutalnym i paskudnym.
Podzieliłem się z nim piwem, które niosłem w plecaku. Dwie butelki, połowa dawki na bezsenność. Tyle mogłem mu dać, żeby oddać światu sprawiedliwość, że wszyscy zasługujemy na odrobinę dobra.

2 myśli w temacie “Ciche podszepty skrywanych tajemnic.

Dodaj komentarz